17 czerwca 2024

Trening interpersonalny – doświadczenie nieopisywalne

Poniżej znajduje się opis doświadczeń z treningu interpersonalnego jednej z uczestniczek. Tekst oryginalny, jedynie dane personalne zostały usunięte. Tekst umieszczony jest za zgodą autorki.


Próba opisania

Czym jest trening interpersonalny? Opisy w sieci – pozornie bardzo rzeczowe – dają w zasadzie poczucie pseudowiedzy na jego temat. Ci, którzy w nim uczestniczyli, opowiadają o wybranych „ćwiczeniach” czy przeżyciach. W każdej ich relacji pojawia się doświadczenie intensywności i jakaś wewnętrzna zaduma u rozmówcy, jakby powrót wspomnieniami do tych dni. Zawsze – zachęcają, z rodzajem tajemniczego uśmiechu na twarzy…Przed zapisaniem się na trening czytałam różne oferty. Również te, w których zastrzegano,że osoby prowadzące nie ponoszą odpowiedzialności za stan emocjonalny i psychiczny uczestników (?!?!). Miałam pewność, że chcę, aby w tej drodze po nieznanym terenie ktoś jednak zadbał o mój stan psychiczny i emocjonalny. Obejrzałam w Internecie filmiki z „ko-relacji”, w których Kamila odpowiada na pytania Krzysztofa. Przynajmniej wiedziałam, kto będzie trening prowadził. Wybrałam ich, bo budzili moje zaufanie. Ona – emanowała spokojem i uważnością. On – wnosił (jakoś mi bliską) nerwową energię.

Co się wydarzyło przez te 5 dni? Umówiłam się na obowiązujące w naszej grupie zasady. Rozmawiałam z uczestnikami w parach, w trójkach i czwórkach. Wyszłam na spacer (nie sama). Dotykałam dłonie innych ludzi, otwierałam ich zaciśnięte pięści, rysowałam, leżałam w kocu i na materacach, słuchałam poruszająco kojącego śpiewu Krzysztofa, napisałam list. Ale przede wszystkim nieustannie, kilkadziesiąt razy dziennie skupiałam całą siebie, aby odpowiedzieć sobie i innym na trzy kluczowe pytania Kamili: co masz teraz w myślach, co masz w uczuciach, jakie masz sygnały z ciała; co myślisz, co czujesz, co sygnalizuje twoje ciało. Wciąż od nowa, zgodnie z instrukcją, wytężałam zmysły w poszukiwaniu kontaktu ze sobą na tych trzech płaszczyznach. Miałam wrażenie, że szukam w sobie emocjonalnej uczciwości, spójności… Prawdy o sobie. I wielokrotnie słyszałam, co inni myślą, czują i co się im dzieje w ciele w kontakcie ze mną.

Borykałam się z oporem materii: moim wewnętrznym krytykiem, uciekającymi świadomości mgnieniami emocji, nieuchwytnymi, mglistymi, jakoś zaburzonymi sygnałami z ciała. Wydobywałam to na wierzch, podejmowałam próbę uchwycenia, zatrzymania, poczucia, wreszcie – nazwania. Byłam świadkiem podobnego trudu podejmowanego przez innych uczestników. To, co odkryłam o sobie; to, co zostało odkryte o mnie bywało zaskakujące. Czasami – trudne do przyjęcia, jakoś uwierające, niewygodne, budzące wątpliwości, bolesne. Bywało – radośnie wzruszające, uszczęśliwiające, oczyszczające. Było prawdziwe: przeżyte, doświadczone, odczute. Zostało nazwane, przyjęte, zaopiekowane i zaakceptowane. Idę z tym w świat, w moje dalsze życie. Bogatsza o prawdę o sobie, o to, co moje, a co tylko wyobrażone albo wmówione. Idę z uważnością na swoje myśli, uczucia i sygnały z ciała. Bo teraz taka już, bardziej prawdziwa, bardziej świadoma, bliższa siebie… JESTEM

POST SCRIPTUM czyli czego się spodziewać po. Wróciłam jakby z innego świata. W świecie, do którego wróciłam, ludzie rozmawiają o błahych sprawach. Mówią o tym, co zrobili i co jeszcze jest do zrobienia. Nie mówią o tym, co naprawdę ważne. Nie mówią o swoich myślach i uczuciach (nie wspominając o sygnałach z ciała). A ja, zanurzona jeszcze w świecie osobistych przeżyć i doznań, z wdrukowaną potrzebą zatrzymywania się na obecnym doświadczeniu, wypowiadam niezrozumiałe dla świata komunikaty…